Jest to pierwsza bodaj próba chwycenia historycznego "byka za rogi" z polskiej strony, czyli wojennych stosunków pomiędzy AK-WiN oraz - wyjątkowo złej sławy u nas - Ukrainskiej Powstańczej Armii. Dobry to omen, że na cywilną odwagę zdobyli się tutaj autorzy młodzi. Łatwiej im o obiektywizm i ważenie sądów. Mają, oczywiście, świadomość, że wchodzą na swoiste pole minowe. Kryte jak dotąd iście krzyżowym ogniem tak ze strony ukraińskiej, jak i polskiej. Przemyskie konflikty po dziś dzień, o mogiły i nagrobki UPA, musiały być dla autorów odbitym ostrzeżeniem. Ale ich nie wystraszyły. Skłoniły tylko, myślę, do wyakcentowania w książce tych fragmentów relacji AK - UPA, które akurat były współdziałaniem przeciw NKWD - LWP - UB. Fragmentów, niestety, raczej wyjątkowych, aniżeli stanowiących reguł